piątek, 4 marca 2016

Stulejka - relacja z operacji

Witam!

Dzień 4 marca 2016 roku, był niewątpliwie przełomową datą w moim życiu. Zdecydowałem się na coś, do czego planowałem się zebrać od dobrych kilku lat, czyli wyleczenie STULEJKI.
Nie było łatwo, ale podjąłem męską decyzję i wraz z pomocą finansową rodziców - poddałem się zabiegowi obrzezania. Jeśli interesuje was relacja z tego przełomowego wydarzenia, zapraszam do przeczytania dalszej treści postu :-)


Czym tak naprawdę jest Stulejka?
Jest to bardzo intymne schorzenie, które dotyka sporą grupę facetów na całym świecie.
Polega to na tym, że facet nie może zsunąć do końca napletka - w zależności od stadium stulejki, ponieważ jeden może zobaczyć "grzybka", a innemu na to nie pozwala napletek.
Stulejka pojawia się najczęściej z powodu nieprawidłowej higieny członka - facet powinien przy każdej kąpieli zsuwać skórkę i myć żołędzia, podobnie przy oddawaniu moczu - zsuwać napletek.
Stulejki można się nabawić przez różne choroby, takie jak cukrzyca lub przez uwarunkowania genetyczne.

Moje początki ze Stulejką...
O swojej Stulejce dowiedziałem się tak naprawdę w 2-3 klasie gimnazjum, gdy na lekcji...WDŻ, pani zaczęło mówić o napletku, o tym że powinno się go zsuwać itp. Początkowo nie wiedziałem o co chodzi, ponieważ nie byłem zbyt dojrzały w tamtym okresie. Dopiero przy próbie pierwszej masturbacji - uświadomiłem sobie, że coś jest nie tak. Penis był w stanie erekcji, ale... blokowała go skórka, która była strasznie napięta. Czytałem o tym bardzo dużo i uświadomiłem sobie, że mam Stulejkę. To nieprzyjemne schorzenie zrobiło się u mnie najprawdopodobniej przez nieodpowiednią higienę napletka, bo może się to wydawać śmieszne, ale nie wiedziałem, że należy go zsuwać - w tym przypadku brakowało niewątpliwie ruchu rodziców, którzy winni byli wprowadzać od małego nawyki (zsuwanie napletka przy sikaniu itp.), jednak nie ma co ich winić za to, bo równie dobrze sam mogłem się tym bardziej interesować, ale cóż...

Bardzo wstydliwy temat...
Po diagnozie Stulejki - brakowało tak naprawdę konkretnego kroku w kierunku jej wyleczenia, ale wszystko się opóźniało, ponieważ było to dla mnie cholernie wstydliwe i bardzo długo zbierałem się do tego, by komuś to powiedzieć. Możecie sobie wyobrazić, że przełamałem się dopiero w... 4 klasie technikum, gdy bardzo nieśmiałym i jąkającym się głosem, powiedziałem mamie że mam Stulejkę i pokrótce wytłumaczyłem swój niezręczny problem. Odczułem ogromną ulgę, ponieważ wiedziałem, że zrobiłem bardzo duży krok w kwestii swojego zdrowia - powiadomiłem osoby trzecie.

Pierwsze podejście...
Po paru tygodniach, mama umówiła mnie na wizytę u urologa, który miał przebadać coś, co było 100%-owe i pewne, czyli moją Stulejkę. Za samą kontrolę zapłaciliśmy 80 zł i nie wynikło z niej nic konkretnego, poza tym, że gość stwierdził, że mam... Stulejkę (cóż za zaskoczenie) i jeszcze próbował wmówić mi, że operacji nie refunduje NFZ, czyli w grę wchodzi jedynie zabieg prywatny - jak się później okazało, wprowadził mnie w błąd. Po tej gafie - mam wyszukała szpital, który normalnie refunduje operację obrzezania (czyli usuwania stulejki) [Szpital Wojewódzki w Bielsku-Białej], jedyny minus to czas oczekiwania, o którym poniżej...

Drugie podejście...
Mama zadzwoniła do nich bodajże we wrześniu, bądź w listopadzie 2015, a planowana kontrola była dopiero... 11 lutego 2016, więc do tego czasu nie robiłem nic w kwestii swojego schorzenia, po prostu cierpliwie czekałem. Do tego czasu zdążyłem się jeszcze bardziej nakręcić do zabiegu, ponieważ czytałem setki opinii o tym wszystkim i zacząłem odczuwać strach na myśl o tym bólu, rehabilitacji itp.
Po długim czasie - doczekałem się, ok. godziny 15:00, dnia 11 lutego, czekałem na swoją kolejkę, by kolejny już urolog, zdiagnozował to, co zdiagnozowałem u siebie sam parę lat wcześniej, z tym wyjątkiem, że on miał być pierwszym krokiem w stronę leczenia, ponieważ miał dać skierowanie do operacji i tak też się stało, po chwilowym sprawdzeniu 'małego' - napisał mi skierowanie, ale też zalecił, że prywatnie mi się to bardziej opłaci - jak wszystko w Polsce, bo przecież płacisz to masz.
Mówił, że na operację trzeba by było czekać kolejne... 8 miesięcy, myślę sobie - matko, ja już chce to mieć za sobą i...

Trzecie podejście - ostatnie!
Udałem się do drugiego szpitala w Bielsku-Białej, "Szpital pod Bukami", gdzie musiałem po raz kolejny poddać się wizycie kontrolnej - stwierdzającej Stulejkę, a następnie miałem otrzymać skierowanie na operacje w tej samej placówce. Urolog bez problemu wypisał mi skierowanie, wcześniej się troszkę uśmiechnął, gdy widział moją panikę i sam zalecił badania pod znieczuleniem ogólnym (narkozą), żebym się po prostu nie męczył. Od razu po tym skierowałem się do rejestracji, gdzie dopełniłem formalności z umówieniem zabiegu - do mnie należało porobić badania i cierpliwie czekać na telefon od pielęgniarki.

Finał!
Niedługo po kontroli (3-4 dni później), zadzwoniła do mnie pani ze szpitala i powiedziała, że zabieg mam zaplanowany na godzinę 14:00 w piątek (4 marca). Tydzień przed porobiłem potrzebne badania krwi oraz moczu, gdy to załatwiłem - cierpliwie wyczekiwałem na ten finalny dzień.
Dzień przed zabiegiem obciąłem włosy łonowe nożyczkami i umyłem tak dokładnie, jak tylko mogłem zarówno miejsce poddawane zabiegowi, jak i całe swoje ciało.
Wstałem rano ok. godziny 9:00 i uświadomiłem sobie, że to już dziś - dzień, który raz na zawsze odmieni moje życie. O godzinie 10:30 wraz z mamą i szwagrem pojechaliśmy do szpitala, gdzie w pierwszej kolejności miałem wizytę u anestozjologa, który był odpowiedzialny za narkozę, gdy nie było żadnych przeciwwskazań - poszedłem do rejestracji, by dopełnić formalności papierkowej i finansowej związanej z zabiegiem. Doniosłem wszystkie badania i wniosłem opłatę, która wynosiła równe 1000 zł (wcześniejsza kontrola 120 zł). Następnie pielęgniarki zaprowadziły mnie na drugie piętro, gdzie musiałem czekać na swoją kolej.
Pierwsze co, to musiałem pomóc pewnej starszej pani, która musiała zanieść jakiś tam sprzęt na dwór, więc z grzeczności to zrobiłem, następnie wróciłem ponownie na izbę przyjęć, gdzie jedna z pań sprawdziła mi ciśnienie, które jest bardzo dobre (110/70). Później otrzymałem bransoletkę z imieniem i nazwiskiem oraz numerem sali i siedziałem samemu jakieś 40 minutek, gdy wreszcie przyszła jedna z pielęgniarek i założyła mi wenflon i czekałem dalej... Po godzinie przyszedł kolejny pacjent z którym oglądaliśmy Familiade i Rodzinkę, a godzinę później kolejny, który się do nas przyłączył. Czas strasznie się ciągnął - dopiero koło godziny 16:30 drugi z pacjentów poszedł na swój zabieg, a ja nawiązałem wspólny kontakt z tym trzecim pacjentem. Okazało się, że ma 23 lata i... również ma stulejkę, w zasadzie jego sytuacja bardzo podobna - wiedział od dawna, ale się krępował, powiedział mi o tym wprost, bo sam mu powiedziałem, że mam ten zabieg, a on do mnie "to witam w klubie". Gościu bardzo pozytywny - niewątpliwie czas zaczął biec szybciej przy naszej rozmowie. Ok. godziny 17:00 przyszła moja kolej... serducho zaczęło bić szybciej, dwie panie zawoziły mnie na łóżku na blok operacyjny i zostawiły na korytarzu, gdzie miały przyjść po mnie inne osoby.
Pani spytała czy coś jadłem, a ja do niej, że od rana na czczo, więc podała mi kroplówkę. W między czasie osoba operująca dotknęła mojego penisa, co od razu wywołało u mnie ruch ręki, po chwili powiedział, że musi mnie zbadać i pozwoliłem mu go dotykać do momentu uszczypnięcia, czyli jakieś 3-4 sekundy. Po chwili została mi założona maska na nos/usta i odleciałem - nawet nie wiem w którym momencie. Gdy już wstałem - było po wszystkim, mój członek był owinięty w gazę, która była oklejona plastrem. Zostałem zawieziony do poprzedniej sali pobytu, gdzie musiałem poleżeć z godzinkę i doczekałem się kolejnego pacjenta, który miał ok. 50 lat. Zaraz po mnie przyjechał ten 23 latek, który również miał obrzezanie, ale na znieczuleniu miejscowym i strasznie mi zazdrościł.
Skarżył się, że czuł 5-6 ukłuć oraz moment nacinania skórki - współczułem mu i westchnąłem z ulgą, że zdecydowałem się na narkozę. Po jakichś 30 minutkach, ubrałem się w dresy bez bokserek i wyszedłem ze szpitala, gdzie czekali już na mnie rodzice.

Podsumowanie
Cieszę się, że mam za sobą najtrudniejszy krok, czyli zabieg. Paradoksalnie - mój ból był zerowy, dosłownie. Założenie wenflonu było bardziej "bolesne", aniżeli sama operacja obrzezania, która bolała mnie parę miesięcy przed - ból psychiczny. Elementem, która łączyła wszystkich panów z sali 10, było to, że wszyscy mieliśmy stulejkę. Wiek tych pacjentów, ode mnie począwszy był 20, 23, ok. 30 i ok. 50 lat. To tylko pokazuje, że nigdy nie jest za późno na leczenie tego intymnego problemu.
Jeśli chodzi o wrażenia po operacji - mam już za sobą pierwsze oddawanie moczu, które było bardzo dziwne, oraz wymianę opatrunku, które było dość bolesne z racji, że wszy zahaczały o moją gazę i bardzo trudno było ją zdjąć. Na te chwile (godz: 3:11, 5 marzec) leże sobie w łóżeczku z nowym opatrunkiem i tabletką przeciwbólową (Pyralginum) i cierpliwie wyczekuje na kolejne dni.
Jeśli chodzi o wygląd penisa - spodziewałem się gorszego, jedynym minusem jest to, że czuć delikatny ból i co jakiś czas pocieknie krew, ale tak poza tym - moja męskość na pewno wzrosła i niewątpliwie wzrośnie jeszcze bardziej, gdy będzie już po etapie gojenia.
Bardzo polecam wszystkim "Stulejarzom", by załatwili ten problem tak szybko, jak tylko mogą, ponieważ naprawdę warto, a ból, którego większość się z was boi - jest naprawdę zerowy i mówi to największy panikaż, którym niewątpliwie jestem.

Przypominam, że operacja odbyła się 2 tygodnie po kontroli w szpitalu bielskim "Pod Bukami". 
Byłem na znieczuleniu ogólnym, czyli słodko sobie spałem, a oni mi bez problemu to zoperowali (żadnych powikłań). Cena za całokształt wyniosła 1120 zł + ceny za lekarstwa oraz opatrunki.

Dziękuje za uwagę i zapowiadam za niedługo kolejny post... o Związkach. Do zobaczenia!

1 komentarz: