niedziela, 4 stycznia 2015

Samotność

Temat na dzisiejszą noc...Samotność

Czym tak na prawdę jest Samotność?
Jest to pewnego rodzaju stan emocjonalny, który najczęściej przybiera negatywną formę - najczęściej wynika z braku pozytywnych relacji z innymi ludźmi.

Samotność - wybór czy kara?
Bardzo wiele osób ma złe skojarzenia, jeśli chodzi o samo słowo "Samotność". Osoba samotna jest uznawana za nieszczęśliwą, ponieważ siłą rzeczy musi działać indywidualnie i nie ma na kim polegać.
Człowiek domyślnie jest istotą społeczną, czyli taką, która jest stworzona do życia w grupie.
Nawet w świecie zwierząt - samotna istota nie jest w stanie przeżyć, ponieważ pojawiają się takie uczucie jak "tęsknota", która jest również ludzką cechą. Czasem spotyka się osoby, które żyją w przekonaniu, że najlepiej żyje im się odosobnieniu, a swoją samotność określają jako "wybór".
Kwestia teraz tego, czy jest to takie nieobiektywne podejście i nieumiejętność przyznania się do tego, że takiej osobie jest ciężko, czy faktycznie czują się na tyle dobrze sami i nie potrzebują nikogo innego.
Jeśli chodzi o karę, to można to określić jako pewną ironie losu. Przykładowo - jesteśmy samotni tylko dlatego, że jesteśmy osobami niepełnosprawnymi, albo bezdomnymi. Oczywiście osoba niepełnosprawna nie jest skazana na samotność, jednak ludzie bardzo często boją się takich kontaktów, ponieważ nie potrafią podchodzić do takiej osoby, jak do wszystkich innych - zdrowych, tylko traktują ją, jak taką ofiarę, przy której trzeba się hamować z każdym słowem, by przypadkiem nie urazić.

Dlaczego jesteśmy samotni?
Najczęściej wynika to z naszego stylu życia i podejścia w stosunku do innych ludzi. Jeśli ktoś większość swojego dnia spędza przed komputerem, to ciężko wyobrazić sobie to, by samotność była jakąś ironią losu - myślę, że "głupota" to odpowiednie określenie. Kiedy nie pielęgnujemy swoich starych znajomości np. z dzieciństwa lub ze szkoły, to z czasem one po prostu zanikają i mijając się z taką osobą na mieście, nawet na siebie nie spoglądamy. Bardzo wiele zależy od naszego stylu życia i ogólnego podejścia, ponieważ musimy sobie odpowiedzieć sami na pytanie "Czy chcemy mieć znajomych?", sama odpowiedź nie wiele wniesie, wymaga to wielu wyrzeczeń i większej otwartości dla ludzi. Oczywiście jest dużo więcej rzeczy lub zachowań, które są winowajcami samotności, chociaż staram się wygarniać te, które są w jakiś sposób zależne od nas. W końcu np. osoba niepełnosprawna nie ma wpływu na to, że jej kontakty z innymi ludźmi są mocno ograniczone. Większość przypadków samotności jest wynikiem błędnych wyborów, jakie podejmuje człowiek wyznaczający pewną "drogę" życiową.

Dlaczego samotność jest zła...
O ile jesteśmy młodymi - nastoletnimi ludźmi, to nie odczuwamy specjalnie poczucia samotności.
Nawet jak nie mamy zbyt wielu kolegów i koleżanek, to otacza nas rodzina na którą możemy zawsze liczyć. Rodzina nigdy nie odda roli "przyjaciela", ponieważ większość rzeczy trzymamy w tajemnicy, bo najzwyklej w świecie - nie wypada o nich głośno mówić. Jednak należy patrzeć przyszłościowo, a tutaj pojawiają się już schodki. Niestety natura jest bezlitosna i musimy liczyć się z tym, że nasi rodzice nie będą żyć wiecznie i przyjdzie taki moment, w którym będziemy musieli radzić sobie sami.
Wyobraźmy sobie np. 35 letniego mężczyznę, który mieszka samotnie w małym mieszkaniu i nie utrzymuje żadnych niewymuszonych relacji z innymi ludźmi. Jedyne osoby, jakie przewijają się w jego życiu, to pracodawca, inni pracownicy (z którymi nie utrzymuje większych kontaktów), oraz inni ludzie, których napotyka na swojej drodze życiowej, ale nie robi nic w kierunku tego, by z którąś się bliżej poznać. Ciężko sobie wyobrazić to, co taka osoba ma w głowie. Jestem przekonany, że w jego głowie panuje jedna wielka burza myśli, która nie pozwala się tej osobie choćby na moment skupić.
Taka osoba najczęściej prowadzi bardzo monotonne i nudne życie, najczęściej towarzyszy temu alkohol,narkotyki czy inne uzależnienia, które są tak na prawdę "biletem" na drugą stronę.
Jaka ta osoba może mieć cel w życiu, jeśli to życie jej tak na prawdę nie cieszy i w głowie przebija się taka jedna wielka "obojętność" - "nawet jak umrę, to i tak to nie będzie miało znaczenia".
Z samej samotności zdajemy sobie sprawę, jak uświadamiamy sobie, że nie ma przy nas nikogo i nikt się nami nie interesuję. Nie da się być szczęśliwym - jako osoba samotna.

"Co dwie głowy, to nie jedna"
Ciężko doszukiwać się korzyści wynikających z samotności. Choćby ktoś na siłę próbował znaleźć jakiś argument, to zawsze można byłoby na to odpowiedzieć 5 innymi kontrargumentami.
Najlepszym lekarstwem na samotność, jest towarzystwo. Można znaleźć setki pozytywnych stron samych znajomości. Przede wszystkim to, że mamy dla kogo żyć, nie czujemy się bezwartościowi i dostrzegamy w sobie potencjał. Nawet w codziennym życiu łatwiej jest osobie, która ma jakąś grupę kolegów wokół siebie, niż tej działającej indywidualnie. Chociażby samo poszukiwanie pracy (zaraz po ukończeniu szkoły). Jesteśmy osobami bez doświadczenia i chodzimy od jednego zakładu do drugiego - desperacko poszukując miejsca pracy, najczęściej spotykamy się odmową, bo po co zatrudniać nowego pracownika, którego trzeba uczyć od podstaw. Tymczasem osoba mająca znajomości, może poinformować wszystkich, że poszukuje pracy. Prawdopodobieństwo, że jakiś znajomy znajdzie mu pracę wynosi 80%, bo tyle też wynosi procent ludzi "zatrudnianych po znajomości". W końcu dlaczego pracodawca ma wklejać na internecie ogłoszenie i otrzymywać setki listów motywacyjnych i CV, które nie spełniają wymagań, skoro może zatrudnić jakiegoś znajomego od pracownika.
Zdecydowanie łatwiej jest żyć w grupie, bo takie osoby są na całe życie. Nie chodzi mi tutaj o to, by mieć wokół siebie 300 znajomych, z którymi nawet nie rozmawiamy, ale takich 2-3 przyjaciół, z którymi możemy zawsze pogadać, pośmiać, wyżalić się i spotykać.

Samotność okiem SSZ
Każdy, kto przeczytał artykuł z uwagą, dostrzegł w nim jakieś małe przesłanie. Przyszła pora na małe podsumowanie tematu samotności - z mojego punktu widzenia. Jeśli chodzi o mnie to jestem typem indywidualisty, który nie angażuje się w jakieś większe znajomości. Nie wiem czy wynika to z nieumiejętności nawiązywania nowych kontaktów, czy z takiego przekonania, że obecny stan rzeczy jest dobry. Na obecną chwile nie czuje się samotny, mimo że nie byłem nigdy w związku, czy nie miałem przyjaciela/przyjaciółki. Jestem osobą szczęśliwą, która krok po kroku coraz bardziej otwiera się przed innymi. Być może wstyd się przyznać, ale dotychczasowe podejście było idiotyczne i tak na prawdę zdałem sobie sprawę z tego, że sama przyjaźń z drugim człowiekiem wymaga obustronnego zaangażowania. Nie można wymagać tego, by druga osoba ciągle robiła ten pierwszy krok.
W końcu ona może odbierać to jako formę narzucania się i w którymś momencie powie "Pas, teraz pora na twój ruch". Co do mojego ogólnego podejścia - bardziej celuje w jakość. Nie zależy mi na 1000 znajomych, z którymi nie utrzymuje regularnego kontaktu. Lepszym rozwiązaniem będzie przyjaciel lub przyjaciółka, czy nawet partnerka. Wystarczy jedna osoba, z którą będę mieć wspólny język, wtedy będę w pełni usatysfakcjonowany. Patrzę przede wszystkim przyszłościowo, a wizja potencjalnej "samotności" mnie przeraża, dlatego robię wszystko w kierunku tego, by nie zrobić z siebie takiego "35 letniego mężczyzny z nałogiem".

Dzisiejszy temat jest być może gorszy jakościowo od tych pozostałych, ponieważ jestem trochę zmęczony, ale mam nadzieje, że to co chciałem przekazać - przekazałem.
Przypominam o tym, że każdy może pisać własne propozycje odnośnie artykułu, jeśli macie jakieś ciekawe tematy w głowie, to podzielcie się nimi. Może to być dosłownie wszystko, co można w jakiś sposób rozpisać.

Co do pytanka dla was - W jaki sposób można argumentować "samotność z wyboru?"

1 komentarz:

  1. Fajnie spotkać człowieka, który nie chce zyskać symatii innych na siłę:)

    OdpowiedzUsuń